Najnowsze wpisy, strona 17


lut 14 2005 Gdy dopadnie Cie bezsilnosc...
Komentarze: 3

2005-02-14

Wczorajszy dzien byl koszmarem, a wszystko przez to, ze jestem kobieta...Dostalam wczoraj okres, nawet bylam zadowolona, bo lepiej wczoraj niz w walentyki (bo mialabym wtdey ten dzien do niczego). Troche bylam zdziwiona, ze mnie brzuch nie boli, ale jak nie boli, to tableteki przeciwbolowej nie wzielam. Poszlam sobie jak zwykla do kosciola na 10:30 i wtedy zaczely sie schody. Pod kosciolem zaczal mnie troche bolec brzuch, ale pomyslalam, ze jak sobie usiade, to mniej mnie bedzie bolal. Jak usiadlam w ksociele, to myslalam, ze z bolu zemdleje i niewiel brakowalo, zeby sie tak stalo. Poszlam do lazienki, bo tam jest chlodniej. Bylam cala spocona (bo mialam goraczke), bylo mi strasznie slabo, wiec postanowilam pojsc do domu. Ale jak wyszlam z kosciola, to musialam przykucnac, bo nie bylam w stanie ustac, a co dopiero isc. Dowloklam sie do najblizszej lawki, tam skulona siedzialam jakies 6 min, po czym doslzam do nastepnej lawki (jakies 6 m dale) i znow siedzialam tam 5 min i szlam dalej do nastepnej lawki - w sumie zaliczylam po drodze wszystkie lawki (ok 6). Na ostatnie to juz myslalam, ze umre. Siedzialam skulona z bolu, lzy cieknely mi po policzkach. Komorki nie mialam przy sobie (bo po co mi komorka w kosciele:/), wiec nie moglam zadzwonic do domu, zeby tata po mnie przyjechal. Czulam sie okropnie nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Po raz pierwszy bylam tak bardzo bezradna, bo do donu mialam tak blisko, a jednak w tamtej chwili byla to odleglosc nie do przebycia dla mnie. W kolo sami obcy ludzie, obojetni na cudze cierpienie, zadnych znajomych, bylam sama, zbyt slaba by cokolwiek zrobic. Czulam sie fatalnie, naprawde nie wiedzialam co mam zrobic, po prostu czekalam az cos sie stanie, bo co mialam zrobic? Na szczescie po jakims czasie bol zelzal odrobine i bylam w stanie dojsc do domu, a tam juz sie zajela mna mama. Z kosciola mam do domu ok 7 min, wczoraj szlam 35 min. Nigdy nie chcialabym przezyc takiej sytuacji ponownie, ten bol i ta bezradnosc i swiadomosc beznadziejnosci sytuacji, w jakiej sie znalazlam...Dlaczego tak ciezko byc kobieta?????

arien : :
lut 11 2005 ******
Komentarze: 2

2005-02-11

I znow mamy piatek. Wszedzie mokro, ciapa na chodznikach - czyli tzw odwilz przyszla:] A ja dalej w niezaciekawym humorze:/ Jakos wszystko mnie irytuje. I dobija i meczy.A dziejszy dzien moze nie byl taki zly, nieliczac ranka...Rano, godzina 6:00. Cieno za oknem, w kuchni ciemno, w duzym pokoju spia spokojnie rodzice, bo wolne maja, wiec nie musza jeszcze wstawac, w malym pokoju pochrapuje moj brat (dzisiaj w nocy myslalam, ze go udzusze poduszka, bo tak zaczal chrapac:/ - normalnie nie chrapnie), drugie lozko pustwe...W przedpokoju ciemno, za to w lazience sie pali...hmmm..otwieramy dzrwi i widzimy....mnie! Siedze sobie o godzinie 6 rano w lazience, otulona kocem, oparta o zakafelokowana wanne, w rekach trzymam altas geograficzny i mapke konturowa, na muszli (oczywiescie zamknietej) stoi kubek z kawa, ktora od czasu do czasu beztrosko popijam. I tak ostatnio wygladaja moje poranki. Zmienia sie tylko przedmiot trzymany w dloniach - dzis byl to atlas, wczoraj kartki z fizyki. To tez mnie dobija, ze nie mam sie gdzie uczyc - w duzym pokoju rodzice spia, w kuchni za malo miejsca, w moim pokoju brat - tylko lazienka pozostaje. Juz zdazylam sie do niej przyzwyczaic. Aczkolwiek trzeba przyznac, ze jest to raczej nietypowe miejsce na nauke:] Ostatnio ciagle sie niewysypiam i to tez mnie denerwuje. Denerwuje mnie jeszcze brak pieniedzy, za duzo nauki, za malo rozrywki i czasu na cokolwiek. Zaczynam sie zamieniac w sfrustrowanego potwora...taaa....Jedyna rozrywkla, jaka mam ostatnio to czytanie "Ferdydurke" Gombrowicza. No coz, ksiazke ciekawa, a napewno nietypowa. W absurdzie tej ksiazki odnajduje troche spokoju i ukojenia dla mych nerwow...Ehhh..."-Uciec - mruknal - uciec...Do parobkow...Do tych prawdziwych chlopakow, co nad rzeka konie pada i kapia sie...";)

arien : :
lut 10 2005 Jak nie lubie takich dni:/
Komentarze: 1

2005-02-10

Mam okropne dni czyli zespol napiecia przedmiesiaczkowego (PMS),a dodatkowo stres szkolny:/Po raz pierwszy chyba tak bardzo to mi przeszkadza, bo jakos ostatnio za duzo klocimy sie z Sz. Wczesniej to sie wogole nie klocilismy:/ No cos, pocieszam sie, ze wkrotce to minie, mam nadzieje. Wogole jakos ostatnio zle mi, w szkole albo nudno albo za duzo spradzianow (dzisiaj np. mialam kartkowke z przewodnikow, polprzewodnikow, diod, zlacz pn i tranzystorow). Pogoda do dupy albo czasu brak, klopoty ze snem, facetem, przyjaciolka...gorzej byc nie moze:] (A wedlug prawa Murphiego jak gorzej byc nie moze, to znaczy ze bedzie gorzej:]). Matura tuz tuz...no same przykre perspektywy:/Po co komu PMS, ja nie moge juz, dajcie mi tabletki jakies na to!!!!(a ponoc sa, ale pewnie drogie:/) Byle do lata...(bo w wiosne matura:/)

arien : :
lut 06 2005 "A morze tak, a może nie..."
Komentarze: 3

2005-02-06

Ostatnio mam spore zaleglosci w pisaniu, ale jakos czasu mi brak albo jak juz zaczne to cos mnie odrywa od komputera. Chyba najistotniejszym wydarzeniem ostatnich dni byl Port Piesni Pracy czyli szantowe spotkanie w szkole muzycznej, ktora na dwa wieczory zamienia sie w wielki okret. W piatek byl konkurs, ale ja bylam dopiero wieczorem (oaza) i juz bylo po konkursie, bylam wlasciwie na samej koncowce. I zobaczylam mojego bylego z jego aktualna dziewczyna. Niby juz nic do niego nie czuje, a jednak...zabolal mnie ten widok. I to, ze poznalam ja, kiedy bylismy jeszcze razem. Zastanawia mnie, czy juz wtedy mu sie podobala. Gdy zobaczylam jak go obejmuje, glaszcze...cos mnie ukulo w srodku, bo ona dotykala czegos, co bylo kiedys tylko moje...No i przez te odczucia mialam caly piatkowy koncert do niczego. Ale za to w sobote odbilam to sobie, bawilam sie na calego (jego nie bylo, bo tym razem byl to koncert platny - 15 zl). Byly moje kochane Banana Boat. I zakochalam sie w nowym zespole - Shannon(www.shannon.art.pl). Graja muzyjke celtycka, sa naprawde super. Nawet kupilam sobie ich plyte na spolke (5 osob). I tylko jedna rzecz popsula mi ten sobotni wieczor - jak przyszlam, to dowiedzialam sie, ze pewna znajoma mojej mamy umarla na raka pluc. Przykro mi sie zrobilo, bo ja bardzo lubilam, z bratem zartobliwie nazywalismy ja "ciocia Hania". Jej maz teraz zostal sam z dwudziestoparoletnim uposledzonym umyslowo synem, a on jest strasznie nieporadby zyciowo...Swiec Panie nad jej dusza....i czuwaj nad jej rodzina...

arien : :
lut 01 2005 Czy to jest przyjazn czy to jest kochanie??!!...
Komentarze: 2

2005-02-01

No i mamy juz luty. Ehhh...jak ten czas leci...Wczoraj znowu Sz. nawiazal do naszej niedokonczonej rozmowy, ze moze skonczymy ja jutro (czyli dzis:)) Stwierdzil, ze sie nadal wacha powiedziec mi wszystko, ale jak mi wytlumaczy czemu sie wacha to go zrozumie, a poza tym powie mi to, bo doszedl do wiosku, ze juz nie jest takim smarkaczem jakby mogli sobie myslec inni. I jeszcze stwierdzil, ze teraz jestem inna, ze jestem wesola -poznaje to glownie po moich oczach, bo kiedys byly smutne, a teraz sa radosne. Hmmm... no moze ma racje. Kiedys gryzlam sie D. i to wlasciwie byla przyczyna mojego smutku, a teraz on zniknela z mojej glowy:) D. to tylko moj kolega, zreszta zajety i mam nadzieje, ze mu sie z ta jego laska ulozy:) Sz. podkreslal, ze ta rozmowa bedzie wazna. Hmmmm...a ja sie troche jej boje, bo czesto boimy sie nieznanego...

arien : :