Najnowsze wpisy, strona 10


cze 01 2005 Słoneczko świeci...wakacje:)
Komentarze: 2

2005-06-01

Zaczne od tego, ze zycze wszystkiego najlepszego dzieciom i tym, ktorzy nadal maja w sobie cos z dziecka(oby nigdy sie tego nie pozbywali). Mam troche zaleglosci w notach, ale tak jakos wyszlo. Zaczne od tego, ze w czwartek bylam na...dyskotece. Tak, ja wlasnie ta bylam, dla mnie samej to brzmi dziwnie, ale tak wlasnie bylo. Bylam tam z O. i druga O., L i U., ktorej 19-ste urodziny swietowalismy. Chcielismy isc na cala noc i tylko dyskoteka byla czynna do rana. Poszlismy do "Wyzszego wymiaru" w Katowicach. Przyznam, ze lokal nie byl zly, dosc fajny wystroj, co prawda techno to nie moj klimat, dlatego lepiej bawilam sie w mniejszej sali z muzyka R'n'B. Wrocialm do domu przed 6:] Ale az sie zdzwiliam, ze bylo tak nawet fajnie:] W sobote dla odmiany pojehcalam z Sz. na rower. Pojechalismy na laczke i sie opalalismy...spalilo mnie doszczetnie, wlasnie teraz schodzi mi skora z twarzy (opalilam sobie nawet powieki, a mi sie to nie zdarza:]), po poludniu poszlismy na koncert, ale niestety wyszlismy wczesniej, bo Sz. cos tam mial zly humor i reszte wieczoru spedzilismy na laweczce. Tez nice:] W niedziele pomagalam na festynie dla dzieci. Troche atrakcji bylo, wiec calkiem zabawnie spedzilam czas. Wczoraj mialam w koncu zakonczenie roku szkolengo Mam swiadectwo z paskiem, ale nie dostalam go na sali gimnastycznej, bo tylko 6 osob na klase moglo je tam dostac (a w mojej klasie bylo 14 paskow). Dostalam do swiadectwa wielka ksiege (nie wiem ile to wazy:/): "Poczet krolow i ksiazat polskich". Nawet to ladne, tylko bardziej przydaloby sie przed matura:] Po rozdaniu swiadectw pojechalam z O. do Rektoratu US do Katowic, wzielam taki swistek i mam z nim przyjech 14 czerwca na rejestracje:] Potem bylysmy umowione z kumplem pod Empikiem. K. poznalysmy na rekolekcjach w tamte wakacje, baaardzo przystojny (zabojcze oczy:]), no i wogole fajny, O. z nim cos krecila, ale sie poddala i nic nie wyszlo. Poszlismy sobie do KFCna Okure. Dostalysmy z O. miseczki i patrzymy, a tam cos takiego czarnego jest. Jak dla mnie (a jak sie pozniej okazalo dla K. tez) wygladalo to jak bobki swinki morskiej:] Probowalam to ugryzc ale to jakies dziwne bylo i nie zrobilam tego. I doszlo do tego, ze wibralysmy to widelcem, zajelo to jakies pol godziny, a pozniej przeczytalysmy gdzies, ze to jest dzki ryz:] Po KFC poszlismy na piwo (okazalo sie rozcienczone, no ale trudno sie mowi:/). A pozniej jeszcze do Maca na McFlurry. Fajnie sie z K. gadalo. Odnosilam wrazenie, ze glownie to na mnie patrzy, choc gadal do nas onu, a moim zdaniem to powiniem patrzec glownie na O., bo to w koncu oni ze soba krecili. Ok. 17 wpakowalysmy go do PKS i pozniej tez pojechalysmy do domu. WIeczorem mialam jeszcze odprawe z ksiedzem, jak sie okazalo, ksiadz z mojej oazy zostal proboszczem w Chorzowie i odchodzi od nas;( Bylo tez spotkanie z proboszczem, podziekowania za festyn itd. i w ramach podziekowan pojedziemy do wesolego miasteczka:) A chyba 10/11 z ksiedzem i oaza idziemy na rajd nocny po gorach:) Zapowiada sie ciekawie:)

arien : :
maj 19 2005 Ciagle pada! Ludzie biegna, bo sie bardzo...
Komentarze: 3

2005-05-19

Pada, pada i pada...tez mi wakacje:/ Zreszta i tak okropnie sie nudze. Albo czytam, albo patrze na telewizje, albo spie:] I tak dzien za dniem:] Pojezdzilabym na rowerze, ale jest niesprawny, a i tak pogoda brzydka. Atrakcjami dzisiejszego dnia beda: odbior dowodu (no to co, ze mam juz 19:D), zapisanie sie do nowych bibliotek (w koncu:], moja ulubiona i jedyna, wktorej jestem zapisana jest w remoncie:/) i zakupy w TESCO (trzeba kupic troche owockow:]). Moja dieta, trzeba przyznac, idzie mi z dnia na dzien coraz lepiej. Lykam chrom, dzieki czemu nie mam napadu chcicy na cos slodkiego (lasuchy znaja pewnie to uczucie: czlowiek musi cos slodkiego zjesc, bo jak nie, to zwariuje:]), poza tym pije (wczoraj oprocz innych rzeczy, wypilam 1,5 l wody - caly czas latalam do lazienki, ehh:], ale naprawde to pomaga, bo nie czulam sie tak glodna miedzy posilkami, a to chyba jest najgorsze - ta moja potrzeba przegryzienia czegos:]). Najbardziej w tym wszystkim zdziwila mnie moja mam. Zawsze, jak tylko jej wspominalam, ze chce sie odchudzac, to zaczynala sie gadka pt dziecko, ale ty nie musisz, ty jeszcze rosniesz, wpadniesz w anoreksje itp. Teraz nie wspomnialam ani slowem o diecie - mama sama zauwazyla ze zaczelam wcinac jakies dietetyczne rzeczy. Spodziewalam sie, ze jak zwykle mnie ochrzani, a tu  niespodzianka - mama mi pomaga. Albo zrobi mi jakas salatke na kolacje, albo gotowane pulpeciki na obiad itp. Ale wiem o czym to swiadczy - mama zauwazyla, ze mi sie ostatnio przytyla (szczegolnie to widac po moich dzinsowych biodrowka, no poprostu juz sie w nie nie mieszcze, bo w brazaowe sztruksy to juz nawet nie wejde:]). Wiec stanowislo mamy utwierdza mnie w postanowieniu schudniecia, a jednoczesnie pomaga mi, bo nei musze sie o to klucic z mama:] Szkoda tylko, ze nie wiem, ile waze (moja waga jest zepsuta). Moze jak wpadne do szkoly ksiazki oddac, to sie zwaze u higienistki (zawsze tak robie:]). Chociaz mam nadzieje, ze o chudnieciu beda swiadczyc moje spodnie:]

arien : :
maj 16 2005 Pierwszy dzien...:/
Komentarze: 4

2005-05-16

Dzisiaj przelomowy dzien - od dzis zaczynam sie odchudzac:] Nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni, ale mam nadzieje, ze z  jakims skutkiem:) Oparlam sie juz pierwszej pokusie - resztce babki stojacej na stole. Kusilo mnie strasznie, moze chociaz okruszki, ale bylam twarda. 1:0 dla mnie:] I grefruta zjadlam - pyszny i nawet troche slodki:) A na obiadek bedzie szpinak - kocham szpinak:D Zobaczymy co z tych moich staran wyjdzie:] Tylko jak ja sie obejde bez czekolady?????Buuuuu....;(

arien : :
maj 13 2005 Pierwszy dzien nowego zycia - pierwszy dzien...
Komentarze: 3

2005-05-13

Na poczatku baaaardzo dziekuje wszystkim, ktorzy wczoraj trzymali za mnie kciuki - pomoglo. Historia nie byla latwa, ale spodziewalam sie jeszcze trudniejszej. W srode mialam taki metlik w glowie, ze balam, ze ze nic nie napisze. A jednak cos tam naskrobalam:] Tak wiec dzis moj pierwszy dzien wakacji...nie czuje tego jeszcze. Nie moge uwierzyc, ze juz mam liceum za soba, mature...Dzis snilo mi sie, ze w niedziele dowiedzialam sie, ze w poniedzialek mam sprawdzian, a nie mialam sie z czego uczyc, bo zeszyty wywalilam, a potem mialam miec jeszcze sprawdzian z fizy..horror:] Widze, ze wspomnienia tych dwoch przedmiotow beda mnie przesladowac do konca zycia...chociaz za moja fizyczka bede tesknic, na poczatku byla z niej wiedzma, ale potem byla ok:] I snil mi sie tez D... No wlasnie, D. Mialam zdac relacje z koncertu w sobote. Na koncert szlam z wyzutami sumienia, bo powinnam sie uczyc, ale w sumie stwierdzilam, ze leje na to, raz na jakis czas moge sie rozerwac:] Przyszlam do Tawerny przed 19, moje towarzystwo (czyli moj Sz., jego 2 kuple i dziewczyna kumpla) juz siedzialo, bo mieli byc wczesniej i zajac stolik. Przy stoliku przed nami siedziala nasza stara ekipa, czyli moj byly, jego obecna dziewczyna i paru naszych znajomych, ehhh...ironia losu, no ale coz:] I w pewnym momencie uslyszalam, ze ktos wchodzi na sale, odwracam sie, a to D. i jego ekipa. Jak zobaczyli moja byla paczke, to tylko w smiech i wyszli - a to dlatego, ze obecna dziewczyna mojego eks jest eks dziewczyna kumpla D.(po tym, jak zerwalam z M., on zaczal sie przyjaznic z A. i odbij ja tamtemu kumplowi, pewnie jak ich zobaczyl razem, to w nim krew sie wzburzyla, i dlatego sie ryli z niego D. i Mr.). Potem spotkalam D. przy barze, troche pogadalismy...I zaczal sie koncert. Nie pamietam jak sie kapela nazywala, ale fajnie grali, byly tez covery np. Slayera labo Deatha, wiec bylo naprawde milo. Sz. oczywiscie poszedl do mlyna, D. w nim tez byl. Ja sobie patrze i pewnym momencie onia sie szarpia, jak to w mlynie. Pomyslalam sobie, ze dobrze, ze Sz. nie wie o D., o tym co bylo kiedys, bo wtedy te szarpanie moglo by sie zle skonczyc. Pozniej po koncercie gadalam z D. i Sz., i wlasnie D. powiedzial, ze oni sie tak szarpali jak to w mlynie, po przyjacielsku (jak by czytal w moich myslach i wiedzial, ze moglabym sobie pomyslec, ze te szarpanie ma tez inny cel). Siedzialam z Sz. przy stoliku, D. stal, cos gadal z Sz. i  na odchodnym (wracal do swoijego stolika) lekko poczoral mi wlosy i poglaskal po policzku. Dla postronnego obserwatora, ktory wlasciwie nic o nas nie wie, mogl by sie ten gest wydawac, ot taki kumpelski, ale...wiem, ze nie byl taki. Osobiscie czulam, ze byl to z jego strony gest jakby tesknoty, zalu, ze to sie skonczylo, zanim sie zaczelo. Po prostu, z pozoru szorstki gest byl bardzo czuly...Idac z kibla, przechodzilam obok stolika D. i Mr. powiedzial do mnie, ze stara milosc nie rdzewieje...nie wiem, czy widzial wtdeu D., czy rzucil haslem, jak to, na zaczepke. I tak zaczelam sie zastanawiac na soba i D. W sumie juz go nie kocham (zreszta chyba nigdy go nie kochalam), ale...mam do niego sentyment. Jakos tak jest, ze chlopak z ktorym mnie cos laczylo, nie jest mi obojetny. Nawet gdy widziala M. z A. to tak dziwnie sie czulam, bo w sumie ona jest teraz na moim miejscu. A co do D...nie wiem, czy Mr. nie ma racji. Byc moze D. cos do mnie, napewno ma sentyment, to czuje, ale byc moze nadal cos...nasze zauroczenie bylo krotkie, ale strasznie iskrzylo...Niby D. ma teraz dziewczyna, ale wydaje mi sie, ze nie zalezy mu na niej jakos specjalnie. Z tego co sie orientuje, ona nie ma dla niego za duzo czasu (D. zawsze jest wszedzie bez niej, widzialam ich tylko raz). Na gg ma opisy, ze ja kocha itd, ale chyba sa to tylko puste slowa, bo o milosci swiadcza czyny, a nie ladne slowka. Dzien przed koncertem, jak wrocilam do domu okolo 22, siadlam przy kompie, wlaczylam gg i zaraz D. zagadal, czy bym z nim gdzies teraz nie poszla...bo on nie ma z kim...a ja sobie pomyslalam, ze co by na to jego dziewczyna powiedziala, bo w sumie szczesliwy w zwiazku chlopak nie umawia sie o 22 na spacer ze swoja byla-niedoszla dziewczyna. Ja bym pewnie byla piekielnie zazdrosna, ale ona pewnie o tym nie wiem, pewnie wogole o mnie nie wie...i moze dobrze. Ja o D. nie zamierzam mowic Sz., bo w sumie po co? Sz. lubi D., a gdybym mu o tym powiedziala, to wiem, ze by sie to zmienilo, juz wystarczy, ze nie cierpi Mr., bo mysli, ze mnie kiedys podrywal. Faceci...szukaja rywali wszedzie naokolo, podczas gdy niedoszly rywal jest tuz przed nosem:] A tak wogole zamierzam juz wkrotce (chyba w poniedzialek) zaczac moja akcje: Hania - metamorfoza, czyli: rano bieganie (o ile sie ociepli), potem rowerek, czasami basen, dietka, zero slodyczy, cwiczenia w domu, troche sloneczka itp. Chce sie zmienic, ale tak zeby we wrzesnie nikt mnie nie poznal:] Poza tym korci mnie pojscie do fryzjera, czuje sie rozdarta wewnetrznie, bo chce sie obciac, a z drugiej strony chce zapuscic:] No i jeszcze oczywiscie bede czytac ksiazki - wszystkie, na ktore nie mialam czasu, bo musialam lektury czytac (chociaz przyznam, ze niektore lektury byly swietne np."Mistrz i Malgorzata", albo Gombrowicz, ktorego pokochalam szalenie - zarowno Ferdydurke jak i Transatlantyk byly super). Wiec zaczynam moje nowe zycie, oby bylo lepsze niz kiedykolwiek:]

arien : :
maj 08 2005 I po koncercie:(
Komentarze: 3

2005-05-08

Wczorajszy koncert byl naprawde fajny. Opisze go po maturze, bo teraz nie mam czasu, a to bedzie dluzsza notka, bo jeszcze mam pewne spostrzezenia i refleksje a propo D. Trzymajcie za mnie kciuki w czwartek:)

arien : :