Pierwszy dzien nowego zycia - pierwszy dzien...
Komentarze: 3
2005-05-13
Na poczatku baaaardzo dziekuje wszystkim, ktorzy wczoraj trzymali za mnie kciuki - pomoglo. Historia nie byla latwa, ale spodziewalam sie jeszcze trudniejszej. W srode mialam taki metlik w glowie, ze balam, ze ze nic nie napisze. A jednak cos tam naskrobalam:] Tak wiec dzis moj pierwszy dzien wakacji...nie czuje tego jeszcze. Nie moge uwierzyc, ze juz mam liceum za soba, mature...Dzis snilo mi sie, ze w niedziele dowiedzialam sie, ze w poniedzialek mam sprawdzian, a nie mialam sie z czego uczyc, bo zeszyty wywalilam, a potem mialam miec jeszcze sprawdzian z fizy..horror:] Widze, ze wspomnienia tych dwoch przedmiotow beda mnie przesladowac do konca zycia...chociaz za moja fizyczka bede tesknic, na poczatku byla z niej wiedzma, ale potem byla ok:] I snil mi sie tez D... No wlasnie, D. Mialam zdac relacje z koncertu w sobote. Na koncert szlam z wyzutami sumienia, bo powinnam sie uczyc, ale w sumie stwierdzilam, ze leje na to, raz na jakis czas moge sie rozerwac:] Przyszlam do Tawerny przed 19, moje towarzystwo (czyli moj Sz., jego 2 kuple i dziewczyna kumpla) juz siedzialo, bo mieli byc wczesniej i zajac stolik. Przy stoliku przed nami siedziala nasza stara ekipa, czyli moj byly, jego obecna dziewczyna i paru naszych znajomych, ehhh...ironia losu, no ale coz:] I w pewnym momencie uslyszalam, ze ktos wchodzi na sale, odwracam sie, a to D. i jego ekipa. Jak zobaczyli moja byla paczke, to tylko w smiech i wyszli - a to dlatego, ze obecna dziewczyna mojego eks jest eks dziewczyna kumpla D.(po tym, jak zerwalam z M., on zaczal sie przyjaznic z A. i odbij ja tamtemu kumplowi, pewnie jak ich zobaczyl razem, to w nim krew sie wzburzyla, i dlatego sie ryli z niego D. i Mr.). Potem spotkalam D. przy barze, troche pogadalismy...I zaczal sie koncert. Nie pamietam jak sie kapela nazywala, ale fajnie grali, byly tez covery np. Slayera labo Deatha, wiec bylo naprawde milo. Sz. oczywiscie poszedl do mlyna, D. w nim tez byl. Ja sobie patrze i pewnym momencie onia sie szarpia, jak to w mlynie. Pomyslalam sobie, ze dobrze, ze Sz. nie wie o D., o tym co bylo kiedys, bo wtedy te szarpanie moglo by sie zle skonczyc. Pozniej po koncercie gadalam z D. i Sz., i wlasnie D. powiedzial, ze oni sie tak szarpali jak to w mlynie, po przyjacielsku (jak by czytal w moich myslach i wiedzial, ze moglabym sobie pomyslec, ze te szarpanie ma tez inny cel). Siedzialam z Sz. przy stoliku, D. stal, cos gadal z Sz. i na odchodnym (wracal do swoijego stolika) lekko poczoral mi wlosy i poglaskal po policzku. Dla postronnego obserwatora, ktory wlasciwie nic o nas nie wie, mogl by sie ten gest wydawac, ot taki kumpelski, ale...wiem, ze nie byl taki. Osobiscie czulam, ze byl to z jego strony gest jakby tesknoty, zalu, ze to sie skonczylo, zanim sie zaczelo. Po prostu, z pozoru szorstki gest byl bardzo czuly...Idac z kibla, przechodzilam obok stolika D. i Mr. powiedzial do mnie, ze stara milosc nie rdzewieje...nie wiem, czy widzial wtdeu D., czy rzucil haslem, jak to, na zaczepke. I tak zaczelam sie zastanawiac na soba i D. W sumie juz go nie kocham (zreszta chyba nigdy go nie kochalam), ale...mam do niego sentyment. Jakos tak jest, ze chlopak z ktorym mnie cos laczylo, nie jest mi obojetny. Nawet gdy widziala M. z A. to tak dziwnie sie czulam, bo w sumie ona jest teraz na moim miejscu. A co do D...nie wiem, czy Mr. nie ma racji. Byc moze D. cos do mnie, napewno ma sentyment, to czuje, ale byc moze nadal cos...nasze zauroczenie bylo krotkie, ale strasznie iskrzylo...Niby D. ma teraz dziewczyna, ale wydaje mi sie, ze nie zalezy mu na niej jakos specjalnie. Z tego co sie orientuje, ona nie ma dla niego za duzo czasu (D. zawsze jest wszedzie bez niej, widzialam ich tylko raz). Na gg ma opisy, ze ja kocha itd, ale chyba sa to tylko puste slowa, bo o milosci swiadcza czyny, a nie ladne slowka. Dzien przed koncertem, jak wrocilam do domu okolo 22, siadlam przy kompie, wlaczylam gg i zaraz D. zagadal, czy bym z nim gdzies teraz nie poszla...bo on nie ma z kim...a ja sobie pomyslalam, ze co by na to jego dziewczyna powiedziala, bo w sumie szczesliwy w zwiazku chlopak nie umawia sie o 22 na spacer ze swoja byla-niedoszla dziewczyna. Ja bym pewnie byla piekielnie zazdrosna, ale ona pewnie o tym nie wiem, pewnie wogole o mnie nie wie...i moze dobrze. Ja o D. nie zamierzam mowic Sz., bo w sumie po co? Sz. lubi D., a gdybym mu o tym powiedziala, to wiem, ze by sie to zmienilo, juz wystarczy, ze nie cierpi Mr., bo mysli, ze mnie kiedys podrywal. Faceci...szukaja rywali wszedzie naokolo, podczas gdy niedoszly rywal jest tuz przed nosem:] A tak wogole zamierzam juz wkrotce (chyba w poniedzialek) zaczac moja akcje: Hania - metamorfoza, czyli: rano bieganie (o ile sie ociepli), potem rowerek, czasami basen, dietka, zero slodyczy, cwiczenia w domu, troche sloneczka itp. Chce sie zmienic, ale tak zeby we wrzesnie nikt mnie nie poznal:] Poza tym korci mnie pojscie do fryzjera, czuje sie rozdarta wewnetrznie, bo chce sie obciac, a z drugiej strony chce zapuscic:] No i jeszcze oczywiscie bede czytac ksiazki - wszystkie, na ktore nie mialam czasu, bo musialam lektury czytac (chociaz przyznam, ze niektore lektury byly swietne np."Mistrz i Malgorzata", albo Gombrowicz, ktorego pokochalam szalenie - zarowno Ferdydurke jak i Transatlantyk byly super). Wiec zaczynam moje nowe zycie, oby bylo lepsze niz kiedykolwiek:]
Dodaj komentarz