2003-10-17
Mezczyzni sa okrutni. Wlasnie taki jeden zranil mnie w pewien sposob bardzo mocno, a ja myslalam, ze mnie lubi. Jak zwykle sie mylilam. Jestem glupia i naiwna, bo go polubilam i myslalam, ze on mnie tez, ale nie mialam racji. Wiec jestem glupia, naiwna, latwowierna, brzydka (on o tym nie wie, bo ja nie chce zeby sie dowiedzial, bo lubie go i fajnie mi sie nim gada, a boje sie, ze on przestanie ze mna gadac, jesli ja okaze sie nie w jego typie). Po co mi bylo rozmowy z nim? Bo dawaly mi poczucie, ze, cholera, ktos mnie lubi, ze nie jestem az tak malo warta, jak sadze. A jednak on potwierdzil, ze jestem warta jeszcze mniej. Najchetniej do bym teraz siadla i ryczala, ale ja nawet nie moge sie wyryczec, bo zawsze w domu musze byc "usmiechnieta i szczesliwa" coreczka!!!!!!! Nie wiem, dlaczego zawsze jestem samotna, bez wzgledu czy mam faceta czy nie, czy mam "przyjaciolke" czy nie (ona jest dla mnie przyjaciolka, ja niekoniecznie dla niej), niby duzo zajec mam, ciagle mam ludzi wokol siebie, a czuje sie jak bym byla sama. Samotnosc to zawsze jest moj problem, ktory czasami zatruwa mi zycie (pare razy myslalam o samobojstwie, ale nie mialam odwagi, a wlasciwie nie chcialam stchorzyc przed zyciem, bo mialam odwage ciagle zyc, a poza tym mialam nadziej, ze bedzie lepiej). Ogolnie mam zycie do nieczego, o czym moglam sie pare razy przekonac. Ale w gruncie rzeczy kogo to obchodzi? Czy jestem czy by mnie nie bylo, to wielkiej roznicy nikomu nie robi, moze tylko mi samej...