Archiwum 04 października 2004


paź 04 2004 Skonczyl sie pech, powrocilo szczescie...:D...
Komentarze: 0

2004-10-04

Dzis mam naprawde szczesliwy dzien. Caly ranek uczylam sie na polski, bo babka miala pytac z "Wesela". Przyjezdzam do szkoly, a tam okazuje sie, ze nie ma 2 polskich i ze po pierwszej wychowawczej idziemy do domu, tylko musimy sobie od drugiej grupy przepisac fizyke (bo po polskich moja grupa miala miec biole). I tak wrocilam do domu o 15, a nie jak normalnie o 17:30:) Jeszcze musze koszulke od Sz. wyprac i jutro w niej pojde do szkoly i do mojego bylego po tego psa. A swoja droga ciekawa jestem, czy zauwazy ze to koszulka Sz., no i co sobie pomysli wogole jak przyjdziemy. Bo jemu by chyba tez nie wpadlo do glowy, ze my mozemy cos tego ze soba. Zebym ja tylko wiedziala na czym stoimy...:D Przez caly dzien krazy mi po glowie wspomnienie tego buziaka - niby taki niewiny, a jednak jaki slodki, no i jego komentarz, ze byl ladny:) W sumie czuje niedosyt, ale to tylko zaostrza moj apetyt i chyba dobrze, ze tak jest:) Takie niedopowiedzenia i niepewnosc ma swoj urok:D

arien : :
paź 04 2004 "Iron Lion Zion"
Komentarze: 1

2004-10-04

"I am on the rock and then I check a stock

 I have to run like a fugitive to save the life I live

 I'm gonna be Iron like a Lion in Zion

 I'm gonna be Iron like a Lion in Zion

 Iron Lion Zion

 I'm on the run but ain't got no gun

 See they want to be the star

 So they fighting tribal war

 And they saying Iron like a Lion in Zion

 Iron like a Lion in Zion

 Iron Lion Zion

 

 I'm on the rock (running and you running)

 I take a stock (running like a fugitive)

 I had to run like a fugitive just to save the life I live

 I'm gonna be Iron like a Lion in Zion

 I'm gonna be Iron like a Lion in Zion

  Iron Lion Zion, Iron Lion Zion, Iron Lion Zion

 Iron like a Lion in Zion, Iron like a Lion in Zion

 Iron like a Lion in Zion..."

                                          Bob Marley

                                                            "Iron Lion Zion"

 

 

arien : :
paź 04 2004 Dziwny jest ten swiat...
Komentarze: 0

2004-10-04

Wczoraj bylam u Sz. Ogladalismy "Milczenie owiec". Fajny film, chociaz ksiazka byla lepsza. Zreszta nie dokonca potrafilam sie skupic tylko na filmie...ehhh...bo obok mnie lezal Sz. Tak mialam ochote sie do niego przytulic...:) Ale wbrew moim oczekiwaniom nic z tych rzeczy nie zaszlo. Wogole caly czas myslalam co z tym buzi, bo nie chcialam przypominac o tym, zeby nie wyszlo, ze to ja chce, bo nigdy nic nie wiadomo, moze on to pisal na jaja. Jak wychodzilismy to stwierdzil, ze cos mi mial dac, tylko zapomnial co...Dziwne. Potem jak szlismy, to gadalismy na temat tego naszego wypadu do lasu. No i on spytal, co z tym jego buzi. Ja sobie tylko pochichotalam, bo mialam w planie dac mu buzi, ale w czolo, zeby go podenerwowac:P On stwierdzil, ze te buzi ma byc takie ladne:] Stanelo na tym, ze dostanie je pod klatka. Gadalismy pod ta klatka jeszcze troche, oczywiscie spoznilam sie do domu (11 min), zreszta Sz. nie chcial, zebym juz szla. Co najlepsze, wyrwalo mu sie (on tak czasami na glos mysli:] ), ze M. (moj byly), jest glupi i ze pewniebedzie mial waty, ze on...i tu urwal. Moze nie przytoczylam tego dokladnie, ale sens jest taki (przynajmniej dla mnie), ze M. bedzie mial mu za zle, ze chodzi (jak juz bedzie) ze mna:D Spytalam niewinnie o co mu chodzi. on na to, ze nic, ze ja tego nie slyszalam. No to ja poslusznie znowu glupia i nawina udawalam, ze nie wiem o co chodzi:) W koncu musialam isc. Znowu bulo: co z moim buzi? Juz nie mialam czasu, bo blam spozniona, wiec dalam mu odrazu buzi w usta...ON skomentowal to "No, ladne" (bo w koncu chcial ladne buzi) i poszlam. Serce potem walilo mi niesamowicie przez pol nocy, krecilo mi sie w glowie, poprostu odlot...chyba sie zakochalam:) A wogole to wczoraj w gazecie czytalam wlasnie artykol na temat milosci, ktora ma swoj poczatek w przyjazni, czy mozna sie zakochac w przyjacielu i czy warto. Byly tam takie symptomy zakochania i coz, wiekszosc z nich to ja mam. Chyba faktycznie wpadlam w to po uszy, ale juz nie chce sie przed tym bronic:) Dzisiaj powinnam dostac od niego smsa jak z jutrem, bo idziemy do mojego bylego po mojego miska (takiego wielkiego psa). Bo kiedys dalam mu na przechowanie tego psiaka, bo ja nie mam go gdzie trzymam, za duzo jest, a moj byly mial wielgachny pokoj. A teraz Sz. sam chcial go miec u siebie, wiec pojdziemy po niego. Co prawda ja nie wiem gdzie Sz. go postawi, ale to jego problem:P Ja sie z tego ciesze. bo u Sz. bedzie piesek bezpieczniejszy -  M. go chyba maltretowal (zle ten misiek wygladal, taki jakis splaszczony:/) Tylko nie wiem jak mam sie teraz wobec Sz. zachowac, czy to buzi cos zmienilo w naszych ukladach, czy jeszcze nie. Dlatego tak to sobie musze wszystko wykombinowac, zeby to on sie musialm pierwszy przywitac, a potym to bede wiedziala (chyba) wszystko. Poprostu z Sz. to nie taka latwa sprawa, widze, ze sie do tego wszystkiego zabiera, tylko nie wiem, czy ma jakis konkretny plan, czy poprostu nie zabardzo wie jak to wszystko zorganizowac.

arien : :