Archiwum 27 grudnia 2004


gru 27 2004 "Get up, get out do something - how will...
Komentarze: 1

2004-12-27

Sz. jest niemozliwy - w pozytywnym znaczeniu tego slowa. Nie wiem, skad on bierze tyle cierpliwosci do mnie i wogole. W sobote narozrabialam - bylam na imprezie u P., gdzie byl Mr., B. i...D. Sz. wiedzial o tym, nie chcial ze mna isc, bo ich nie lubi. I mial po mnie przyjsc. Ja z soba mialam wino z jezyn. Mialo byc wszystko ok, a hmmm...glupio wyszlo, ale sie upilam. Wstyd mi za to strasznie, ale ja naprawde tego nie chcialam. Chociaz na tej imprezie paru rzeczy sie dowiedzialam. A wiec po pierwsze: D. podobala sie jedna dziewczyna w pracy, ale dala mu kosza, a teraz bedzie sie z nia spotykal Mr.; po drugie: D. obserwuje moje opisy na gg tak samo uwaznie jak ja jego, zauwazyl, ze mialam piosenke "Za pozno" Kaiser Walzer, a po za tym rzucil tak (w formie zartu raczej), ze ja dalej sie w nim durze (zeby on wiedzial, ze trafil). Ale najgorsze bylo, jak Sz. przyszedl po mnie, a ja bylam zalana...Potem, na drugi dzien powiedzial mi, ze mial ochote sie odwrocic i pojsc sobie, ale nie zrobil tego...Wogole dziwie sie, ze mi to wybaczyl. Ja sama sobie tego nie moge wybaczyc...Wzial mnie na drugi dzien do lasu, na jego jedne z ulubionych miejsc, pogadalismy, zobaczylismy sarenki biegnace...Za to wszystko musze mu dac szanse, moze to ja sie na niego zamykam...

arien : :