Komentarze: 0
2004-12-10
Dzisiaj mam zly dzien. Zaczal sie od tego, ze zawalilam sprawdzian z fizy, na ktorym (zlosliwy los) dostalam okres i zwijalam sie przez to w bolach przez nastepne pare godzin, naszczescie w domu, bo sie zwolnilam. Potem klotnia z byla (byla to chyba dobre slowo) przyjaciolka, a na koncu problemy na oazie. Jest tam nas 5 animatorek: 3 maja grupe (w tym ja), jedna z tej 3 jest muzyczna, a pozostale 2 sa bez grup, bo jedna jest moderatorka (czyli bossem:), a drugiej grupa znikla (grupa liczyla jedna osobe:). No i sie dzis dowiedzialysmy, ze A.(muzyczna) odchodzi, a potem ze K.(moderatorka) tez odchodzi. Zostalysmy we trojke, a zeby bylo smiesznie wszystkie w tym roku mamy mature. A. na modlitwie wieczornej palnela jeszcze "ladne" przemowienie do maluchow, ze ona teraz zaczyna nowy rozdzial w zyciu, ze czegos nowego szuka, ze wiele sie w oazie nauczyla, ze te wartosci w niej zyja itp. A ja sie w tym momencie wkurzylam. Jakie wartosci, skoro opuszcza swoja wspolnote, chociaz wie, ze jej ona potrzebuje? A zeby bylo smiesznie to chodzi o to, ze ona jest w 2 klasie liceum i juz sie przygotowywuje na studia i ona potrzebuje tez czas dla siebie i w piatki bedzie chodzic np. na basen. A K. powiedzialam, ze odchodzi na odprawie. Bo niby tez cos tam, ze dlugo myslala i ze zaczyna cos od nowa itd. A tak naprawde to chodzi o to, ze K. nie moze sie dogadac z Ad., bo sa jak woda i ogien, totalnie rozne. Mnie zastanawia co daly im te lata formacji? Zawsze uwazalam je za lepsze pod wzgledem duchowym, jako animatorki itd. Ale widze, ze niekoniecznie slusznie, bo moze jestem leniwa, moze ostatnio czasami mam doly i upadam duchowo, to te wszystkie lata formacji, spotkania, rekolekcje daly mi sile, a przede wszystkim poczucie odpowiedzialnosci za moja grupe. Dla nich chce, by ta oaza istniala. Moze po odejsciu tych osob zmieni sie cos na lepsze. Ja, O. i Ad. znamy sie juz dlugo, myslimy podobnie i nie mamy problemow z dogadywaniem sie. Poza tym, tydzien temu Ad. powiedziala, ze chce odejsc. Teraz juz tak nie mowi, bo wie ze nie moze odejsc. No coz, jedni zostaja, inni odchodza...A moim wzorem zarowno oazowicza jak i animatora byl M. W ruchu byl do czerwca tego roku. Ma juz 26 lat. Skonczyl studia, znalazl prace, pewnie wkrotce zalozy rodzine. Ale przez caly czas trwal w oazie, mimo studiow, mimo obrony pracy magisterskiej itd. Odszedl, bo juz inaczej nie mogl, ale byl wtedy kiedy go potrzebowalismy. Chcialabym, na przekor K. i A. pokaza, ze ta oaza moze sobie doskonale radzic, a nawet moze lepiej bez nich.