Archiwum marzec 2005, strona 1


mar 10 2005 Cierpienie slonia...
Komentarze: 1

2005-03-10

Sny sa przedziwne, a moj dzisiejszy byl tak dziwny, ze az sie obudzilam i zapisalam go w komorce. Chcialam go zapamietac, wiec przez reszte nocy snilo mi sie, ze go opowiadam wszystkim:] O dziwo moj sen ma tytul, ale moze zaczne od poczatku...

         Bylam razem z moja klasa na wycieczce albo koloniach. Mieszkalismy w jednym mieszkaniu w bloku, mieszkanie to mialo pare pokoi. Ktos, nie wiem kto ani skad, dowiedzial sie, ze ida do nas Mauretanczycy i chcia nas napasc. Spojrzalam przez wizjer i faktycznia - przez korytarz szla w strone naszego mieszkania grupa mezczyzn: mlodzi, potezni (niektorzy tak grubi jak szafa trzydrzwiowa), wygladali jakby pochodzili z Filipin albo Hawai - sniada skora, szerokie, plaskie nosy, czarne wlosy, ubrani jak gang z USA. My w mieszkaniu oczywiscie wpadlismy w panike, ale po chwili zaczelismy myslec jak bedziemy sie bronic. Ja wzielam do obrony szczotke na kiju. I tak czekalam na nich przybycie. Wywazyli dzrwi, ale nie weszli od razu, troche czekali na korytarzu, my takze nieruchomo, ukryci po kontach, czekalismy. Kiedy weszli, ja rzucilam sie na wielkiego faceta (postura mniej wiecej jak ten ochroniarz z "Idola) i zaczelam uderzac go szczatka. Niestety szczotka zlamala sie na jego glowie. Zostal tylko kij. Uderzylam wiec jego koncem w brzuch Mauretanczyka, a ze koniec ten byl ostry, wbij sie w brzuch. Gdy to zobaczylam, zaczelam zaciekle dzgac tego faceta w brzuch, raz za razem, kij wchodzil bez problemu. Na koncu, dla pewenosci, ze bedzie martwy, dzgnelam go w serce. Gdy zobaczylam, ze juz nie zyje, przearazona ucieklam do pustego pokoju. Po chwili weszla do niego mloda Mauretanka. W rekach trzymala 6 srebrnych nozy. Zaczela nimi gestykulowac, wydawalo mi sie, ze chodzi jej o to, ze chce, abym sie ustawila pod sciana, aon bedzie rzucac (takie sztuczki). W koncu odezwala sie do mnie. Powiedziala, ze przyniosla te noze, bo chce mi dac szanse na godna smierc (samobojstwo, najlepiej nozem w brzuch, jak Japonczycy), pniewaz oni i tak mnie zabija. Chcialam uciec przez balkon, ale na balkonie stalo paru Mauretanczykow w garniturach - byli to chyba szefowie, i zastanawiali sie, jak mnie zabic. W kolejnej scenie zobaczylam dzrzwi. Po chwili otwarly sie, a przez nie wyszli dwaj Mauretanczycy. Ciagneli po ziemi czyjes zmaltretowane cialo. To byalm ja...Zylam, ale moj stan byl tragiczny. Bylam naga, posiniaczona, pokrwawiona, odrapana. Dobrze, ze nie widzialam, co oni ze mna robili. A potem wsadzili mnie do wielkiego kotla z gotujaca sie woda. A pozniej ujrzalam ten kociol od gory. W srodku bylam ja, ale jakby skrzyzowana ze sloniem (bylam lekko zoltawa i skrwawiona), moje cialo bylo strasznie zdeformowane. Uslyszalam glos - nie moje, to byl meski glos, powiedzial, ze to jest symbol - "Cierpienie slonia" to tytul tego snu, a ten symbol nawiazuje do drugiej czesci, ktora nastapi...

                         Sen naprawde dziwny...Dawno juz nie mialam tak dziwnego snu. Pozostaje mi czekac na druga jego czesc...

arien : :
mar 01 2005 ***
Komentarze: 2

2005-03-01

      Sloneczne promienie wpadaja do kuchni przez uchylone okno. Delikatny powiew swiezego powietrza niesie zapach wiosny...Wrobel , siedzacy na pobliskiej galezi, wyspiewuje swe radosne trele. Wiosna jest juz za rogiem, wystarczy tylko otworzyc drzwi... Lecz jesli to zrobisz, ujrzysz ciche, puste mieszkanie. Zaduch w nim panujacy sprawi, ze bedziesz chcial z niego uciec. I ta przerazliwa cisza...Namacalny smutek, wszechobecny zal i...rozbity kubek wsrod resztek kawy...

              - Idziesz do pracy?

              - Tak, zaraz musze jechac - odpowiedzial spogladajac pospiesznie na zegraek - zegarek, ktorego wczoraj jeszcze nie mial...

              - A o ktorej wrocisz?

              - Nie wiem, ale raczej pozno - pocalowal ja w policzek - poczula lodowate uklucie gdzies gleboko w srodku.

              - I z czym wrocisz tym razem? Znowu z nowym zegarkiem czy nowa teczka? A moze z innym odcieniem szminki na kolnierzyku lub smuga tanich perfum we wlosach?

     Spojrzal na nia. Tego sie nie spodziewal, a napewno nie dzis, nie teraz...Dlaczego, skad? Mial jej powiedziec, ale jeszcze nie dzis, nie teraz.

              - Kochanie, nie wygaduj bzdur, naprawde sie spiesze, musze juz leciec, pogadamy wieczorem, dobrze? -  chwycil pospiesznie marynarke wiszaca na oparciu krzesla. "Cholera, dlaczego ona tak mocno sie perfumuje? A zreszta, to juz nie wazne".

              - Nie chce rozmawiac o tym wieczorem, gdy znow przyjdziesz od niej. Nie chce dluzej udawac, ze wszystko jest w porzadku. Nie moge tak dluzej i nie chce. Bo ile mozna? Jak dlugo mozna czekac wiedzac, ze nie ma na co! Ile razy mozna podgrzewac zupe, w nadziei, ze zaraz wrocisz! Ile razy mozna sobie tlumaczyc, ze widocznie sekretarka w pracy zbyt mocno sie perfumuje, a ta plama na koszuli, to pewnie ketchup! Ile razy mozna myslec o przyszlosci - o dzieciach, wiedzac, ze bedziesz ich ojcem biologiczna, ale nie ich kochajacym tata! Ile mozna sie ludzic, ze jeszcze cos dla Ciebie znacze, choc wiem, ze szukasz szczescia w ramionach innej kobiety? Ile razy mam jeszcze sobie tlumaczyc, ze musze byc wyrozumiala, bo przeciez tak bardzo Cie kocham? Ja juz tak nie chce...

              - Ale przeciez mnie kochasz! To milosc nadaje sens Twojemu zyciu, stwarza jego forme, przeobraza ten chaosw zycie - zwykle i proste, a jednak nie pozbawione swojego uroku. Zawsze marzylas o kims takim jak ja. Nie mozesz zyc beze mne.

             - Moge i bede, bo jestes tylko czlowiekiem...

Rozlegl sie brzdek tluczonego szkla - kubek, ktory jeszcze przed chwila trzymala w dloniach, teraz lezal potluczony na podlodze. Kubek, ktory dostala od niego, jej ulubiony kubek...

    ...Za oknem wiosna. Puste mieszkanie, cisza, przyjemny chlod wiosennego powietrza...Na podlodze w kuchni nie ma juz rozlanej kawy ani resztek rozbitego kubka...Za to w przedpokoju pojawila sie para nowych meskich kapci, a wraz z nia nowa nadzieja...

 

arien : :